Opublikowano Jeden komentarz

Albania Ksamil wieczorową porą – spacer w tłoku

Albania Ksamil

Albania KsamilAlbania Ksamil to pierwszy większy kurort patrząc od strony granicy z Grecją. Albo inaczej – to albański koniec świata. Końce bywają puste, jednak ten w sierpniu jest zatłoczony. 

Trzy dni spędziliśmy na południowym wybrzeżu Albanii.
Wystarczyło.
Najpierw trafiliśmy do Ksamil, bo jechaliśmy od strony granicy greckiej. Ksamil to brzydka miejscowość. Wszystko jest cholernie nowe, domy nie mają więcej niż 20 lat. Pomiędzy nimi widać betonowe słupy nowych budowli. Zero klimatu.
Pojechaliśmy dalej do Sarandy. To jakieś 10km nową, asfaltową drogą. Sarandę objechaliśmy i też nam miny zrzedły. Kolejne betonowe, zatłoczone blokowisko. Dlatego zatrzymaliśmy się hoteliku na obrzeżu Sarandy i stwierdziliśmy, że samochodem będziemy podjeżdżać do jakiś mniej obleganych, leżących na uboczu plaż.
I to był dobry wybór.
Do Ksamil wróciliśmy tylko jednego z wieczorów.
Albania Ksamil
Plaże w Ksamil są niemiłosiernie zatłoczone (byliśmy ok. 20 sierpnia). Ludź na ludziu, plaże prywatne, płatne, opłaty za leżak. To nie nasze klimaty. Jejku, jak można w takim ścisku wytrzymać? Dobrze że chociaż woda w Morzu Jońskim jest ciepła.
Albania Ksamil
Albania Ksamil i tłumy. A to już wieczór, powinno robić się pusto.
Być może po sezonie nie ma tłoku, ludzie wyjeżdżają, ale beton przecież zostaje 🙁

Na plus zaliczyć można widoki na mikrowysepki albańskiego wybrzeża. Z lewej strony na zdjęciu widać greckie Korfu.

Bośnia. Muzyka, kuchnia i dobrzy ludzie

___

Bośnia. Muzyka, kuchnia i dobrzy ludzie.

___

burek na śniadanie

___

Burek na śniadanie. Serbia dla koneserów